“Po co używać specjalistycznych crawlerów, skoro mamy GPT-4?”

Uczestniczyłem niedawno w jednej z wielu konferencji SEO, przysłuchując się gorącym dyskusjom o sztucznej inteligencji. Młody, energiczny prelegent z pasją przekonywał publiczność, że tradycyjne crawlery SEO to już przeżytek. “Po co używać specjalistycznych narzędzi (crawlery), skoro mamy GPT-4?” – pytał retorycznie, machając rękami z entuzjazmem przypominającym Steve’a Jobsa prezentującego pierwszego iPhone’a.

Obserwowałem, jak większa część sali kiwała głowami z aprobatą, podczas gdy druga część, znacznie mniejsza – głównie weterani branży – wymieniała znaczące spojrzenia. Przypomniała mi się sytuacja sprzed lat, kiedy mój znajomy programista był absolutnie przekonany, że No-Code zastąpi tradycyjne programowanie. Teraz, kilka lat później, wciąż pisze kod, a jego dawny entuzjazm wobec No-Code został zastąpiony przez bardziej wyważone podejście.

🤖 Młotkowy Paradoks, czyli kiedy AI wydaje się odpowiedzią na wszystko

To właśnie ten moment, ta konferencja i te pełne nadziei oczy młodych stażem specjalistek i specjalistów SEO, skłoniły mnie do głębszej refleksji nad rolą AI w naszej branży. Bo widzicie, problem z entuzjazmem wobec nowych technologii jest taki, że często przypomina młotkowy paradoks – kiedy masz nowy, błyszczący młotek, wszystko zaczyna wyglądać jak gwóźdź.

A może właśnie nadszedł czas, żeby przestać traktować AI jak magiczną różdżkę i zacząć myśleć o niej jak o kolejnym narzędziu w naszym SEO-wym przyborniku? Przyjrzyjmy się temu bliżej…

💰 Dlaczego czasem taniej znaczy lepiej? Rzecz o kosztach i efektywności

Patrząc na tę rozentuzjazmowaną salę konferencyjną, nie mogłem powstrzymać się od mentalnego liczenia kosztów. Nie tych oczywistych – jak bilety na konferencję czy kawa w przerwie – ale tych ukrytych, które czekają na każdego, kto bezrefleksyjnie wskoczy na falę AI-owego szaleństwa.

Wyobraźcie sobie sytuację: macie przeanalizować średniej wielkości sklep internetowy. Powiedzmy, skromne 10,000 podstron. Używając tradycyjnego crawlera, kupujecie roczną licencję (np. Screaming Frog) i crawlujecie ile dusza zapragnie. A z GPT? Cóż, każde zapytanie to osobny koszt. Mnożymy tokeny przez strony, dodajemy analizę każdej z nich… i nagle prosty audyt SEO kosztuje tyle, “co mały samochód“.

Ale AI jest bardziej inteligentne!” – słyszę głos z tylnych rzędów. Jest w tym pewna ironia. Właśnie wczoraj testowałem jeden z takich AI-owych crawlerów na stronie klienta. JavaScript wyświetlał kluczowe elementy menu? AI go “nie widziało”. Dynamicznie ładowane treści? “Nie widziałem, przepraszam!” – odpowiedziało grzecznie AI. To jak wysłanie profesora filozofii do naprawy hydrauliki – niby inteligentny, ale niekoniecznie w tym, czego potrzebujemy. Dlaczego? Bo crawlery AI nie radzą sobie (jeszcze) z JavaScriptem.

Co więcej, podczas gdy my w branży SEO ekscytujemy się możliwościami AI, nasze tradycyjne crawlery nie próżnują. Niedawna aktualizacja popularnego narzędzia Sitebulb (tak, tego “przestarzałego” narzędzia) właśnie dodała obsługę nowego formatu znaczników strukturalnych, o których większość AI nawet nie słyszała. To jak wyścig, w którym jeden zawodnik ma za sobą lata treningu w konkretnej dyscyplinie, a drugi jest wszechstronnie uzdolniony, ale nigdy nie trenował tego konkretnego sportu.

A może najbardziej niepokojące jest to, że kiedy pytam entuzjastów AI-owych o konkretne przypadki użycia, często słyszę… ciszę. Podobnie jest z tymi wszystkimi “rewolucyjnymi” aplikacjami do produktywności – świetnie wyglądają w prezentacji, ale gdy przychodzi do codziennej pracy, wracamy do sprawdzonych narzędzi.

🔧 Za kulisami crawlowania: taniec z HTML-em w rytm JavaScript

Wiecie co jest najzabawniejsze w całej tej dyskusji o AI zastępującym crawlery? To, że większość osób kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak skomplikowanym tańcem jest właściwe crawlowanie strony internetowej. To jak z jazdą samochodem – każdy myśli, że to proste, dopóki nie musi wykonać równoległego parkowania na podjeździe 10%, w deszczu, z przyczepą.

Ostatnio pracowałem z klientem, który miał “prostą” stronę e-commerce. Przynajmniej tak twierdził jego team developerski. Okazało się, że strona używała trzech różnych frameworków JavaScript, ładowała treść z dwóch różnych CDN-ów, a struktura URL-i zmieniała się w zależności od tego, czy użytkownik był zalogowany, czy nie (sic!). Nasz crawler musiał się nauczyć tańczyć do tej skomplikowanej melodii – i nauczył się, bo od lat właśnie po to był rozwijany.

Przypomina mi to sytuację z zeszłego tygodnia, kiedy mój smartwatch próbował zinterpretować jazdę na rowerze stacjonarnym jako “ćwiczenia crossfit”. Niby inteligentny, a jednak nie do końca rozumie kontekst. Podobnie jest z AI – radzi sobie jako tako z generowaniem tekstów czy analizą sentymentu, ale czy naprawdę oczekujemy, że zrozumie, dlaczego ten konkretny tag canonical jest nieprawidłowy w tym konkretnym kontekście?

À propos kontekstu – niedawno natknąłem się na stronę, która używała komentarzy HTML do przechowywania metadanych dla swojego systemu CMS. Klasyczny crawler wiedział, jak to obsłużyć. AI? Cóż, stwierdziło, że to “prawdopodobnie błąd w kodzie” i elegancko go zignorowało. To jak próba nauczenia GPT-4 interpretacji hieroglifów napisanych przez programistę po trzech “cytrynówkach” – teoretycznie możliwe, a praktycznie… wiadomo, jak się skończy.

Rozwój crawlerów SEO to nie jest prosta ewolucja – to ciągła adaptacja do coraz to nowych wyzwań. Każdego dnia odkrywamy nowe sposoby, w jakie developerzy potrafią “urozmaicić” kod HTML. I każdego dnia te stare, tradycyjne crawlery stają się “mądrzejsze”, nie przez magię AI, ale przez staranne dostrajanie do realnych problemów.

✨ Jasna strona mocy: Gdzie AI naprawdę może zabłysnąć

Ale wiecie co? Podczas gdy siedzę tu i krytykuję ideę zastąpienia crawlerów przez AI, dostrzegam też jasną stronę tego technologicznego rozwiązania. Bo AI w SEO to nie jest pytanie “czy”, tylko “gdzie” i “jak”. To trochę jak z wprowadzeniem elektrycznych samochodów – nie zastąpiły wszystkich pojazdów z dnia na dzień, ale znalazły swoją niszę i systematycznie ją poszerzają. A wiem, co mówię, jako codzienny użytkownik elektryka.

Wczoraj spędziłem kilka godzin analizując raport z crawlowania dużego portalu e-commerce. 2738 stron z błędami 404, setki duplikujących się meta tagów, dziesiątki problemów z indeksacją. Klasyczny “dzień z życia SEO-wca”. I właśnie wtedy olśniło mnie – to jest moment, w którym AI mogłoby zabłysnąć!

Wyobraźcie sobie asystenta AI, który przegląda te wszystkie 404-ki i mówi: “Hej, zauważyłem, że 70% tych martwych linków kieruje do produktów z kategorii ‘Lato 2023’. Wygląda na to, że ktoś zapomniał zaktualizować linkowania po archiwizacji starej kolekcji. A tak przy okazji, bazując na anchor tekstach, sugeruję przekierowanie ich do tych nowych produktów…” – brzmi jak bajka?

Albo scenariusz, który przerabiałem w zeszłym tygodniu – tłumaczenie technicznych problemów SEO zarządowi firmy. Ile razy łapaliście się na tym, że wasze szczegółowe wyjaśnienia problemu z JavaScript rendering spotykały się ze szklanymi spojrzeniami? AI jest tym idealnym tłumaczem, przekładającym techniczny żargon na język biznesowych korzyści i strat.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy – nie chodzi o to, by AI zastąpiło crawlery, ale by je uzupełniło. To jak z GPS-em w samochodzie – nie zastąpił kierowcy, ale sprawił, że podróż stała się prostsza i przyjemniejsza.

🌱 Most do przyszłości: O ewolucji zamiast rewolucji

Siedząc teraz w moim domowym biurze, patrzę na ekran komputera, gdzie w jednym oknie mam otwarty raport z crawlowania, a w drugim – okno czatu GPT. I wiecie co? Przypomina mi to sytuację z okresu, kiedy chodziłem do szkoły średniej, gdy po raz pierwszy zobaczyłem, jak mój wujek, zawodowy fotograf, eksperymentuje z pierwszym cyfrowym aparatem. Nie porzucił swojego analogowego sprzętu – zamiast tego nauczył się wykorzystywać zalety obu technologii.

Przyszłość SEO rysuje się podobnie. Nie jako apokaliptyczna wizja, gdzie AI przejmuje kontrolę nad wszystkim, ale jako ekosystem, w którym różne narzędzia współpracują ze sobą, każde robiąc to, w czym jest najlepsze. Zwykłe crawlery będą nadal wykonywać precyzyjną pracę zbierania i analizy danych, podczas gdy AI pomoże nam dostrzec wzorce, wyciągnąć wnioski i zakomunikować je w sposób, który przemawia do różnych odbiorców.

Wracając do tej konferencji, o której wspomniałem na początku – może zamiast pytać: “Czy AI zastąpi crawlery SEO?“, powinniśmy zadać sobie inne pytanie: “Jak możemy wykorzystać AI, aby uczynić naszą pracę z crawlerami jeszcze bardziej efektywną?

Moim zdaniem, w świecie SEO nie chodzi o to, by być pierwszym w adoptowaniu każdej nowej technologii. Chodzi o to, by być mądrym w jej wykorzystaniu. Trochę jak z tym młodym prelegentem – jego entuzjazm był zaraźliwy, ale może zamiast rewolucji potrzebujemy ewolucji?

Patrząc w przyszłość, widzę świat, gdzie AI nie jest młotkiem szukającym gwoździ, ale raczej doświadczonym konsultantem, który pomaga nam lepiej zrozumieć i wykorzystać dane, które już zbieramy. Świat, w którym technologia wspiera ludzką intuicję, zamiast próbować ją zastąpić.

A może właśnie o to w tym wszystkim chodzi? Może, zamiast szukać kolejnego “magicznego hack’a” w świecie SEO, powinniśmy skupić się na budowaniu mostów między różnymi technologiami? Czy nie o to właśnie chodzi w ewolucji – nie o zastępowanie starego nowym, ale o adaptację i rozwój?

Bo ostatecznie w SEO, tak jak w fotografii, liczy się nie tyle narzędzie, ile umiejętność wyboru odpowiedniego instrumentu do konkretnego zadania. I może właśnie to jest ta najważniejsza lekcja z całej tej dyskusji o AI w SEO?